Decyzja zapadła. Będzie kot! Przywiozłeś z hodowli lub adoptowałeś zwierzaka z fundacji lub schroniska. Przestrzegano Cię, że koty różnie reagują na zmianę środowiska i potrzebują czasu, żeby się zaaklimatyzować. Wszytko jasne, rozumiesz, akceptujesz, ale liczysz na szybki proces słynnej aklimatyzacji. Przywozisz do domu, wypuszczasz z transporterka, pokazujesz kuwetę i miski, a ten oto czworonóg leci w najdalszy kąt mieszkania „kiśnie za kanapą” już 12. godzinę 🙁 Czyli to jednak prawda, co mówili. Czas przyzwyczajania się do nowego miejsca nastąpił. I to właśnie za kanapą? Niech będzie. Dajesz kotu odetchnąć. Podstawiasz miski pod kanapę, kładziesz się spać.
Rankiem – zjedzone, kuweta użyta, (potencjalnie) zabawki rozrzucone. Ale Mruczka ani widu, ani słychu. Zbliżasz się do wybranej wczoraj skrytki – jest, siedzi i się gapi. Uważnie, oczy w 5 złotych, skulony. „Chłopie” – myślisz – „weźże wyłaź, nic złego Cię tu nie spotka. Nie po to Cię wziąłem do porządnego domu, żebyś siedział niczym w areszcie. Nie bój się, choć zjemy razem, świeżą porcję nakładam… Nie? Wędka też się nie podoba? A za kuleczką może polecisz?” Główny zainteresowany twardo milczy. Dajesz spokój, bo jeszcze w głowie rezonuje porada schroniskowej wolontariuszki, że „kot potrzebuje czasu”, „kot może się chować”, „kot może być aktywny tylko po zmroku i w ciszy, to normalne”.
Dzień 3 i sytuacja bez zmian, zaczynasz się martwić. Niby jedzenie znika regularnie, kuwetę szanowny jaśniekot pojął w lot, bo używa (co prawda nigdy nie widziałeś, ani nie słyszałeś procesu, ale produkty uboczne kociej przemiany materii są bardziej niż namacalne 🙂 ), gdy zaglądasz za kanapę to zwierzak nie dyszy, źrenice nie są zbyt poszerzone, uszu nie kładzie po sobie – po prostu PATRZY. Siedzi, przypominając napięty bochenek i PATRZY. No i uszami strzyże. Okazuje się, że są niemal w 360 stopniach ruchome; byle szmer – ucho w ruch. Dzwonisz do schroniska i liczysz, że wolontariuszka, która kota wydała zdradzi teraz magiczny przepis na „szybko zaaklimatyzowanego kota”. W słuchawce znów słyszysz magiczną frazę: kot potrzebuje czasu…
Czas jest najważniejszy, ale nie tylko on działa na korzyść zwierzaka i Waszej relacji. Czego jeszcze potrzebuje taki chowający się, unikający kontaktu z człowiekiem kot? Co możesz zrobić, aby pomóc mu w aklimatyzacji, jak działać, by nie oddać kota, którego postawa zaczyna Cię martwić, bo „przecież to miał być towarzyski pupil, a nie jakiś tchórz”. Jak zbudować pomost pomiędzy Tobą a nowym kotem, by myśl o zwrocie z adopcji, nawet nie zaświtała do rozczarowanej obrotem sytuacji głowy?
Jeśli po adopcji kot się chowa za kanapą, wyraźnie unika kontaktu z człowiekiem, stale potrzebuje samotności:
1. skontaktuj się z poprzednim opiekunem kota i omów dokładnie jego stan zdrowia, temperament i sposób budowania więzi z człowiekiem – dzięki temu upewnisz się, że zwierzak jest zdrowy, a powolny sposób poznawania świata to jego cecha, nie warto więc stosować siłowych rozwiązań
2. przeprowadź badania kontrolne, jeśli poprzednie były wykonane dawno, a kot w poprzednim domu był nad wyraz towarzyski – nagła i niezwykle wyraźna zmiana zachowania może być podyktowana stresującą zmianą środowiska, lecz na wszelki wypadek zbadajmy, czy ten wcześniej bardzo żywiołowy kot, któremu nie straszne były przeprowadzki i zmiany, teraz nie podupadł na zdrowiu i dlatego postanowił się zaszyć i przeczekać
3. izolacja może wynikać ze stresu związanego ze zmianą miejsca zamieszkania i jest normalnym objawem, ale utrzymująca się zbyt długo może wskazywać na gorszy stan zdrowia – zapytacie: ile to jest „zbyt długo”, na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, bo każdy kot jest inny i cały kontekst zmiany domu może być inny, dlatego warto konsultować się z poprzednim opiekunem oraz równolegle specjalistą od kociego zachowania, aby niczego nie przegapić; jeden kot będzie się izolować tydzień, inny – cztery; wskazówka: jeśli kot codziennie je, pije, korzysta z kuwety (nawet choćby tylko w nocy) to martwimy się mniej, niżby tych czynności nie wykonywał; jeśli na pewno nie zjadł nic przez całą dobę kontaktujemy się z lekarzem telefonicznie i obserwujemy, jeśli 2/3 – jedziemy do lekarza, bo kot może potrzebować nawodnienia lub odżywienia)
4. nigdy nie wyciągaj kota ze skrytek na siłę, nie zaglądaj do niego nadmiernie
- wyjątek od tej reguły to konieczna wyprawa do lekarza lub inna forma pierwszej pomocy; w przeciwnym wypadku kota zostawiamy w spokoju! niewiele jest rzeczy, których koty boją się bardziej niż utrata skrytki, w której czuły się bezpiecznie, którą same wybrały na przeczekanie i regenerację;
- dlatego prosimy – nie wyciągajcie kotów; gdy zechcą się obronić, poranią Wam dłonie, czy twarz, a przede wszystkim zestresują się jeszcze bardziej i staną się bardziej nieufne;
- nie osaczaj też kota W skrytce: zaglądanie, odsuwanie kanap, udrażnianie wejścia do skrytki innym zwierzakom, hałasowanie tuż przy niej, wrzucanie tam dziesiątek zabawek, dostawianie kuwety i misek do skrytki nie pomaga, a stresuje zwierzę (statystycznie lepiej jest postawić potrzebne sprzęty blisko i w zasięgu wzroku, ale nie W skrytce)
5. dostaw kartony = skrytki w każdym z pomieszczeń, w nich umieszczaj porcje jedzenia – to najlepsze co możesz zrobić, mimo iż na pierwszy rzut oka/ucha wydaje się działać wbrew procesowi poznawania nowego terenu, ale to tylko pozory… faktycznie najlepiej jest stworzyć kotu takie środowisko, w którym skrytek, miejsc bezpiecznych będzie wiecej niż mniej, dzięki temu zwierzak może szybciej odważyć się penetrować przestrzeń, bo zawsze GDZIEŚ może sie skryć i nie zawsze musieć wracać do pierwotnie wybranej norki, z nowymi schowkami możemy skojarzyć kotu wydawanie porcji jedzenia, dzięki czemu na dłużej (bo na czas zjedzenia) zagości w różnorodnych miejscach mieszkania (tak, na początku zrobi to pewnie w nocy, to normalne)
6. nie śledź kota, nie goń, nie namawiaj do przytulanek i brania na ręce – nic tak nie wkurza kota, jak ciśnienie, presja, nadmierne oczekiwania; nic poza… niechcianym dotykiem, przytulaniem, gnieceniem, braniem na ręce (wbrew kociej woli), gonitwą (której celem nie jest polowanie na wędkę, ale ucieczka przed dwunożnym wysokim obiektem); usiądź i pomyśl, czy Tobie w stresującej sytuacji (np. tuż przed ważną rozmową o pracę) pomogłoby, gdyby ktoś cię gonił? podnosił? tarmosił? ciągnął za rękę… no właśnie.
7. poproś o poradę doświadczonego zoopsychologa / kociego behawiorystę, bo w 99% przypadków pomoc jest możliwa, a trudne zachowanie ulega zmianie, kota zaś nie trzeba zwracać, bo „nie działa”, dzięki konsultacji domowej, czyli w czasie, który masz tylko dla siebie i swojego kota, możesz porozmawiać z zaufanym specjalistą, wyjawić swoje obawy, przeanalizować lęki i oczekiwania oraz – co najważniejsze – określić konkretny plan działania wobec Twojego nowego przyjaciela tak, byście oboje czuli się bezpieczni i otwarci na nowe, wspólne życie
*
Kampanii edukacyjnej #AdopcjaNaZawsze, którą prowadzimy wraz z Pruszkowskim Domem Tymczasowym – jednym z największych na Mazowszu, patronuje Miesięcznik Kocie Sprawy. Posty tematyczne pojawiają się w dedykowanym albumie na FB, a na stronach naszego bloga, w kategorii #AdopcjaNaZawsze szukajcie też artykułów na adopcyjne tematy oraz dodatkowych porad:
Wszystkie odcinki kampanii zebraliśmy tutaj:
- odcinek: Gdy adoptowany kot stale chowa się, unika kontaktu…
- odcinek: Gdy adoptowany kot brudzi poza kuwetą…
- odcinek: Gdy adoptowany kot jest agresywny…
- odcinek: Gdy adoptowany kot nie dogaduje się z obecnym pupilem…
- odcinek: Gdy adoptowany kot wymaga leczenia, na które Cię nie stać…
- odcinek: Adoptowałam kota, ale teraz spodziewam się dziecka…
- odcinek: Adoptowała/em kota, ale dziecko ma alergię…
- odcinek: Adoptowała/em kota, ale teraz muszę nagle wyjechać / przeprowadzić remont…
- odcinek: Adoptowała/em kota, ale teraz się przeprowadzam…
Zapraszamy i z góry dziękujemy za udostępnianie! Niechaj kocia wiedza leci w świat!
Podsumowanie akcji znajduje się tutaj, a post nawigacyjny na FB czeka na klik!