RORO wie!
czyli o Dniu Kota 2019 okiem kociego gospodarza
Proszę ja Państwa, co to była na sobota… Dzień Kota mię w tym roku wykończył. Tak pozytywnie. Żeby nie było! Od początku opowiadać? Już się robi…:
Sierpniem jakoś przyszli i badali teren. Mój teren, zaznaczam. Sprawdzali coś. A właściwie wszystko. Czy sala pojemna, czy krzesła zamontowane, czy miejsca na stoiska odpowiednie, czy kawa smaczna, czy projektor działa. Uradzili, że wszystko fajnie. No, wow. Też mi odkrycie. Na moim terenie zawsze wszystko fajnie. Było mię pytać, a nie tyle łazić po rewirze. Towarzyszyłem, a jakże. Sprawdzałem coś. A właściwie wszystko. Czy ludzie mili, czy pamiętają kota czcić, czy ich torby dobrze pachną, czy innych kotów nie wniosą… Uradziłem, że wszystko fajnie.
Sierpień minął, jesień także. Zimą miała zwiastować początek robót polowych. Ponoć w Internecie coś zawrzało. Ogłosili Dzień Kota 2019, a w opisie podali, że z SDK’u się odbędzie. Dobrze, myślę. Będzie się działo. Terenu swego użyczę, nie będę sępił. Patrzę ja wam w ekran, a tam pół miliona ludzi o wydarzeniu się dowiedziało. Na kociobooku! Uwierzycie? Służewski Dom Kultury nie takie ilości zainteresowanych widział, ale żeby o kotach? Postanowiłem nie odpuszczać tematu i profil tych CatExperts zalajkowałem. Tzn moja Wierna zaklikała, bo mię pazur przeszkodził klikać. Poza tym, ja tu jestem od idei, a nie od wykonywania. Postanowiłem dalej robić to, na czym się znam najlepiej. Rozkazywać.
Nie pytany, ale wszechwiedzący, rozplanowałem tematy do poruszenia w ten Dzień Kota. Na początek o żarciu. To ważna sprawa, przyznacie, byle czego jeść nie wypada. Ta przemiła Dziewczyna z kocibehawioryzm.pl niech opowie. Zna się, na żarciu zjadła – nomen omen – zęby. Wykład taki, ot 2 godziny. Mało? No to szkolenie praktyczne dodałem – 4 godziny. Kot syty i myszka cała. Jak już wchłoną i przyswoją o jedzeniu, to może wypadałoby o czystości jamy gębowej słów parę. Wiem od ziomów na mieście, że kocia paszcza to temat mało popularny, a te CatExperty lubią coś awangadrowego. Dr Emilia wydała się idealną kandydatką. Twierdzi, że jest lekarzem od kocich zębów, ale ja wiem swoje… Ona kocha koty po prostu i chce dla nich jak najlepiej i tylko to się liczy. Zaufałem też intuicji i na trzeci wykład zaprosiłem zoopsycholożkę Magdę. Znam ją nie od dziś z Internetów. Doświadczona, ceniona, koty na mieście też mówią, że znają ją z konsultacji domowych. Ustaliliśmy, że opowie jak się dogadywać między nami kotami. Bo ja tu mam luz, bo jestem sam na rezydencji. Wiem jednak, że czasem się koteły spierają, jak mają za mało metrów. Im na pomoc zooedukacja.pl. To taka koleżanka tych CatExperts, jakby. Rozumiecie. Sami swoi. Będzie dobrze.
Po wykładach, by za nudno nie było, film postanowiłem puścić. U nas w reżyserce w SDK pracują superchłopaki, na ekranie pokazali inne koty. Koty nakręciła Filmownia, ale czuje się częścią tego obrazu. W końcu mi też ktoś kiedyś pomógł, to może i tym z filmu pomoże. Może ty będziesz tym ktosiem? Żeby zmotywować do pomocy potrzebującym futrzastym zaplanowałem panel. Panel nie taki tego do drapania, tylko że dyskusja. Siedzą ludzie, mówią słowa, niby nic, ale zawsze coś. Wniosek to coś się nazywa. I dzięki wnioskowi można lepiej pomagać kotom. Idealna sprawa. Kumacie, że to wszystko na dużej widowiskowej sali zaplanowałem? A jeszcze tyle miejsca w moim SKD’u. Nie może się marnować. Zaczęliśmy naradę.
Moja Wierna i Ci z CatExperts byli nadzwyczaj posłuszni. Zażyczyłem kursu Pierwszej Pomocy z dr Zosią najlepiej? Był. Zamarzyłem o zajęciach z zapobiegania problemom z zachowaniem? Były. Zaprosiłem kocią masażystkę, tfu… kocią fizjoterapeutkę? Dagmara z Torunia aż przyjechała! Sale szkoleniowe pękały w szwach. Taka przenośnia, nic się nie martwcie o konstrukcję naszego domu kultury! Na wieczór jeszcze Agnieszka tłumaczyła kocim żółtodziobom, że kot nie taki wymagający jak go malują i żeby nie bać się powiększenia rodziny. Rację ma, polać jej. Byle nie mleka.
Wykłady i szkolenia zaplanowałem z przerwami. Na przerwy bowiem miałem inny niecny plan. ZABAWĘ. Zabawę zabawkami. Musiałem w tym celu użyczyć swej przestrzeni paru kociarzom, ale niech stracę. Przywieźli na szczęście nie tylko zapach obcych kotów (no, no, no…), ale także supergadżety, wędki, myszki, kulki i inne, co ich nazw nie znam, ale rozrywkowe wszystko mega. Nie wiedziałem, w co łapy wsadzać. Biegałem jak opętany. Wąchałem, turlałem, poskakiwałem, barankowałem. Aż mnie Moja Wierna musiała odizolować, bym odsapnął. Trochę się naburmuszyłem, ale po drzemce wróciłem na rewir. Okazało się, że tych zabawek to jest więcej i więcej. I nie tylko dla kotów, ale też dla ludzi. Miałem już się obruszyć, że to Dzień Kota, ale… niech znają serce Pana i też mają coś z życia… te ludzie. Dla nich przygotowane były dary losu 🙂 od Cote, Mój szczęśliwy Zwierzak, KOCIstyl, Zooplus.pl, Kot w Worku i wieeeelu innych, co zamiast ich wymieniać i przekręcać nazwy… podam linka, gdzie możecie sami obczaić, scrollując tę dyskusję 🙂
Co zapamiętam z tego 16 lutego? Że wszystko, co zaplanowałem – udało się zrealizować. Że nie padał śnieg, więc łatwo do mnie dotarliście. Że jakieś kocie nagrody #KociZnakJakości dostał wreszcie ktoś, kto zasłużył 🙂
Zapamiętam też: tłum miłych ludzi. Masę wspaniałych zabawek. Multum czasu na figlach. Tonę dobrych słów. I Patronat. Bo wiecie, że Prezydent naszego miasta przyznał mojemu eventowi Honorowy Patronat? Ha! Nie ma za co.
Proszę ja Państwa, co to była za sobota… Dzień Kota mię w tym roku wykończył. Tak pozytywnie. Żeby nie było!
Widzimy się za rok? Idę zbierać siły! A Was zapraszam na foteczki. Nie wszystkie ze mną w roli głównej, ale… czego się nie robi dla ludzi z okazji Dnia Kota.
PS
Ponoć Ci z CatExperts mają nadprzyrodzone siły i nic nie odpoczywają. 7 kwietnia znów na rzecz mych braci działają w ramach imprezki Dzień Bezdomnych Zwierząt. Ja poza swoje rewiry nie chadzam, więc idźcie Wy do Marzycieli&Rzemieślników na Bracką 25 i mię godnie reprezentujcie. I fotki potem wyślijcie!